Od czterdziestu lat, czyli odkąd pamiętam na wigilijnym stole w domu rodziców u
dziadków, rodziny i znajomych, pośród wielu innych tzw. tradycyjnych
wigilijnych potraw o których dziś tu nie chcę pisać, pojawiał się oczywiście nieodzowny
Karp. Tak jak zmieniała się władza i jej światopogląd tak zmieniała się
obiegowa opinia na temat obecności tej zacnej, moim zdaniem ryby na wigilijnym
stole. Bogu ducha winny Karp stał się orężem politycznym w rękach kolejnych
rządów, a szczupak, śledź czy pstrąg, które de facto na staropolskich
stołach furorę robiły, zeszły na drugi, a nawet trzeci plan. Wojna oczywiście
trwa do dzisiaj, a sam zainteresowany pan Karp, podobnie jak i ja nic sobie z
tego nie robi. I niech tak pozostanie. Jak zwykle nie poddam się chwilowym, obiegowym modom
czy opiniom i zamierzam mimo wszystko przygotować i zjeść tę smaczną
rybę. Oprócz innych rybnych dań, którymi uraczę podniebienie w tym roku przygotuję wspaniałego karpia, duszonego w cebuli i w maśle. W nosie mam poglądy historyków, polityków lub
szarlatanów. W nosie mam też czy moja potrawa będzie po polsku, żydowsku czy po niemiecku. W nosie mam wojny pseudoekologów, którzy chcą ratować cierpiące
karpie nie widząc wojen i innego zła na świecie. W nosie mam całe to
zamieszanie. Święta to czas spokoju, refleksji, odpoczynku i tak zamierzam
właśnie je spędzić. Jednym z wielu tradycyjnych dań wigilijnych jest danie
rybne. Dla mnie w tym roku będzie to właśnie pyszny, pachnący karp. Tak po prostu i zwyczajnie. Nie politycznie,
nie tradycyjnie, nie komercyjnie, a zwyczajnie i normalnie. Karp…
Komentarze
Prześlij komentarz